Najnowsze komentarze
Trafiłam na twój kawałek przypadki...
RomekAtomek do: Jedno marzenie mniej
Hej, strasznie przepraszam, że tak...
Gitara i tak trzymać!
@normalny na moto - trochę więcej ...
KRETYN a takie filmy to że-na -da...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki

17.12.2016 21:09

O tym jak zarobić na pierwszy motocykl cz.2

Druga część moich "przygód" u zagranicznych sąsiadów.

   Znacie już pierwszy tydzień mojego pobytu w Niemczech, jeśli nie odsyłam do poprzedniego wpisu: tut aj. Może jeszcze dopowiem o jednej z sytuacji, która akurat się tam wydarzyła a dokładnie chodzi o to, że po pierwszych upałach byłem pierwszą osobą która podobno miała już nie jechać na następne zlecenie "bo sobie chłopak nie daje rady" - a za mnie miał wejść jakiś znajomy Niemieckiego brygadzisty i tak też ich guru powiedział w bazie do której zawsze zjeżdżaliśmy po wypłatę. Na szczęście wstawił się za mną sam szef tej firmy który przyjechał do nas podczas pracy w środku tygodnia, a żeby nas skontrolować i ku jego zdziwieniu byłem jedyną osobą która siedziała na dachu i pracowała gdyż reszta pogrążyła się w jakimś sporze i przebywali na dole.. to się nazywa wejście smoka, przyjechał, poustawiał i odjechał swoją czarną limuzyną. Oczywiście dopiero później dowiedziałem się kto to był gdyż cały czas wykonywałem w miarę spokojnie to co miałem robić i jak widać - bardzo się to opłacało. W taki oto sposób pojechałem do Holandii..

   Wpakowaliśmy się w Viano i Sprintera a przed nami jakieś 10 godzin nudnej i męczącej podróży po Niemieckich autostradach..

Było minęło, przed hotelem kilka skrzynek piwa kupili i zawinęliśmy przebrać się, żeby na około 12 stawić się u inwestorów, wypić kawę w bardzo drogiej restauracji - za nic nie płaciliśmy, ale ja nie pije kawy.. No dobra, dotarliśmy do celu:

Co ciekawe przez całą drogę nikt nie wiedział co to dokładnie jest.. miał być stadion - więc wszyscy myśleli że chodzi o taki do gry w piłkę nożną, nawet przejeżdżaliśmy obok jednego myśląc że to cel naszej podróży tylko kurde, adres się nie zgadzał, ostatecznie okazało się że jest to.. Ice-Stadion czyli lodowisko. Sama konstrukcja robi wrażenie, mnóstwo ogromnych prefabrykowanych elementów, paneli elewacyjnych, naprawdę imponujący dach, na całym obiekcie instalowane jest ogrzewanie podłogowe i wiele innych bajerów. W tym również miała udział nasza firma ponieważ wygraliśmy przetarg na montaż 5100 solarów słonecznych. Brzmi fajnie. Nie było tak.. Pierwszym przekleństwem okazały się buty - były za małe a konieczne było noszenie takich ze wzmacnianym przodem czego efektem były całe pokaleczone stopy, pieczące przez cały dzień w pracy, w połowie tygodnia w zasadzie kulałem a inne dostałem dopiero na weekend. Sama praca była bardzo kontrolowana w południe - rano i późnym popołudniem był już raczej luz, zdarzyło się że w owe południe latał dron z kamerką albo po prostu przychodził ktoś od nich żeby zamienić parę słów z naszymi brygadzistami, po-marudzić i wrócić do swoich zajęć.. Samo wejście na budowę było naprawdę pilnowane - każdy posiadał swój identyfikator ze zdjęciem i tylko przy jego odbiciu mógł wejść lub wyjść z terenu budowy. To teraz może o tym co spodobało Wam się chyba najbardziej, a dokładnie o moim nie zamiłowaniu do alkoholu i innych substancji uzależniających;) - przyszedł weekend, nie zdążyliśmy przymocować wszystkich szyn więc trzeba było zostać na następny tydzień. I się zaczęło.. Sobota, popołudnie po pracy , - trzeba skorzystać z możliwości zwiedzania miasta więc od razu po obiedzie wyszliśmy wszyscy na miasto, ja byłem bardzo z tego zadowolony ponieważ chciałem kupić blender dla mojej byłej dziewczyny ale moje zadowolenie szybko zniknęło gdyż spacer ten nie był w żadnym stopniu normalny, chyba że karmienie kozy piwem jest normalne? Tak, humory wszystkim dopisywały że wesołe, Polskie okrzyki opanowały najbliższe okolice, piwka w dłoniach i jak w komedii. Starałem się dostosować do towarzystwa przeklinając razem z nimi i śmiejąc się chociaż głęboko w sercu chyba płakałem - widać przyzwyczajenie z dzieciństwa sprawiło, że ukrywanie swoich prawdziwych emocji wychodziło mi naprawdę dobrze. Ogólnie, uchodzę za raczej bardzo miłego, szczerego człowieka ale jak potrzeba się dostosować to trzeba sobie jakoś radzić, najważniejsze jest to, że nikogo tym nie skrzywdziłem, przynajmniej fizycznie;) Nie muszę chyba podkreślać że nie lubię udawać tego kim nie jestem ale lepsze to niż robić z siebie ofiarę tylko dlatego, że posiada się inny, lepszy sposób myślenia i postrzegania świata. Wódeczka pod lidlem - proszę bardzo, wracali trzymając się razem, chwiejnym krokiem i z uśmiechniętą mordą. Nastał wieczór, najlepsze było przed.. nimi. Na spacerze panowie zdążyli zaliczyć tzw "Coffee Shop" - jakim trzeba być idiotą żeby będąc w kraju, w którym można "legalnie" kupić zioło, hodować i palić nie skorzystać z tej okazji i nie zmajstrować czegoś wieczorem? A no wystarczy być mną, z początku słyszałem ich w pokoju ale później nastała taka mroczna cisza - byłem sam, na szczęście jakoś specjalnie mnie do tego nie namawiali chociaż było gorąco - współlokatorzy moi nie wrócili na noc więc trochę się bałem aale rano - a raczej popołudniu, jak już się wszyscy pobudzili okazało się że pozasypiali w jednym pokoju.. chyba nawet wszyscy na podłodze. Mnie osobiście to przeraża, ale pewnie przesadzam. Niedziela , popołudnie , - Zachwyceni, zadowoleni, dumni z siebie zjedliśmy śniadanie i póki jeszcze nie zaczęli pić zdążyliśmy przejść się na raczej nudny, krótki spacer, większość sklepów w Holandii było pozamykane - na szczęście nasi magistrowie planowania wszystko dokładnie przewidzieli więc zakupionego alkoholu starczyło dla każdego zainteresowanego, efektem tego był..

Oj ciężki poniedziałek.. ale za to ja miałem luz bo w sumie nie robiliśmy praktycznie za dużo, Niemcy też byli nie w formie, chyba nawet wcześniej skończyliśmy. Jakoś udało się przetrwać kolejne dni i wrócić do Polski, męczącą drogą.. chyba nie muszę dodawać ile pili wracając;) 

   Chyba już starczy tych opowieści o moich wakacjach za granicą - na dzisiaj:) Myślę czy by nie napisać jak zarobiłem na swój pierwszy MOTOROWER już w Polsce;) a wpis z zakupu motocykla dostaniecie gdzieś mniej więcej na święta. Teraz trochę organizacyjnych spraw. A dokładnie: dziękuje każdemu kto docenia moją prace, FanPage'u Motocykle - który udostępnił mój poprzedni wpis. Każdej osobie, która napisała komentarz - przyznam szczerze że bardzo mnie zmotywowaliście do napisania tej drugiej części, za co bardzo Wam dziękuję. Jeśli ktoś chciałby napisać do mnie prywatnie, śmiało możecie to zrobić mój mail to: k.pacholski59@gmail.com - jeżeli moje wpisy dalej będą się tak przyjmowały to nie wykluczę założenia osobnej strony na facebook'u - a żebyście byli bardziej na bierząco. Więc jeszcze słowem podsumowania, chcecie następny wpis: "O tym jak zarobiłem na swój pierwszy MOTOROWER" czy może zaproponujecie coś innego?:) Jak nie to właśnie to pierwsze pojawi się przed świętami. Nie wiem czy to zdanie będzie miało jakieś odbicie w rzecywistości ale jeśli macie jakiegoś znajomego, grupę osób których mogłyby moje wpisy zainteresować podzielcie się jakimś linkiem do nich, będzie mi bardzo miło, tak czy inaczej - do następnego wpisu & POZDRO500!

Komentarze : 4
2017-02-09 01:41:46 PACHOL

poprawię:) niestety nie, wkradł sie błąd, najmocniej "pszepraszam"!;)

2017-02-07 23:29:44 dareczek

tylko...."przetrfać kolejne dni i wrócić do Polsk"....mam nadzieje że to specjalnie napisaleś z błędem :) jak nie to popraw "szypko" :)

2016-12-19 22:02:31 Nsztegner

Hmm tematyka całkiem nie moja, ale bardzo fajnie napisane! <3

2016-12-17 22:34:13 Nieznajomy

Byle tak dalej

  • Dodaj komentarz