12.12.2016 17:11
O tym jak zarobić na pierwszy motocykl.. cz.1
Jakiś czas temu ktoś zarzucił mi, że moje słownictwo jest strasznie ubogie. Jestem osobą, która korzysta z różnych zasobów wiedzy (czytam książki, piszę piosenki) więc zdziwiło mnie to naprawdę. Jejku.. Pachol jest jakiś niedouczony? No można tak to ująć ale nie dlatego, że mam świeżo 18 lat a dlatego że moje ambicje przewyższają już nawet moje słownictwo. No i dlatego też powstał pomysł o założeniu tego bloga. Miejsca, które jeśli się w miarę przyjmie będę mógł pielęgnować rozwijając przy tym swoje umiejętności i zabierając z Waszego życia trochę czasu. Mi się to przyda na maturze - Wam się to spodoba, na taki układ chyba możemy pójść? No dobra, może starczy już tego przynudnego wstępu, uzbrojony w poniedziałkowe popołudnie i dwa przepyszne góralki, żartuje.. góralki zjadłem (haha). Po wręczeniu mi nagrody "najmniej śmiesznego sucharka na blogu" chciałbym podzielić się z Wami tym w jaki sposób mając 17lat wyjechałem za granice żeby zarobić na swoje wymarzone moto, które aktualnie oczekuje sezonu w garażu.
Więc jak to się zaczęło? Było zimno, połowa drugiego semestru i spotkanie u mamusi którą odwiedzam z racji tego, że mieszkam 250km od niej w akademiku. Mama miała wtedy jeszcze chłopaka który chcąc nie chcąc musiał jej się jakoś przypodobać, dlatego gdy tylko narodził się we mnie mój [sprytny?] plan, stwierdziłem że okazji przepuścić nie wolno a skoro jestem baardzo pracowitą osobą (przyzwyczajoną już do pracy fizycznej) to zagadałem. W powietrzu wisiała rozbiórka hali i panele słoneczne w Niemczech. Chłopak mojej mamy stale siedział za granicą więc w temacie był już ogarnięty a i Niemiecki znał dobrze - w przeciwieństwie do mnie. Szanse były marne, dużo obiecywania ale wiadomo nie było sensu się napalać bo z Niemcami to różnie jest. Ku naszemu zdziwieniu pierwszy wypad wypalił, i w taki oto sposób wyjechałem tydzień przed zakończeniem roku szkolnego na swój pierwszy [porządny?] zarobek. Godzina po północy i rura pasatem nad morze po "kolegów" i znad morza na Niemcy - bo tak było trzeba. Na budowie byliśmy około 12 pamiętam, że bardzo się bałem i stresowałem ale najgorsze było przede mną. Pierwszy dzień raczej luźny: ustawiałem profile, latałem z wkrętarką czy docinałem jakieś kabelki. Pogoda zmienną była zwłaszcza że rano potrafiło padać i można było zmarznąć a w południe było tak gorąco, że trzeba było chodzić w koszulkach (no kto by się spodziewał). Po pracy zaskoczyło mnie to ile przeciętni Polacy (bo było nas 4) potrafią wypić piwa przed spaniem, później przed robotą, później na przerwach a jeszcze później w każdej wolnej chwili.. Jako abstynent nie miałem łatwo, ale nie uległem bo szybko przyzwyczaiłem się do codziennego namawiania. Swoją drogą uwielbiam bycie innym chociaż chwilami miałem wszystkiego dosyć a wtedy to wiadomo człowiek inaczej myśli. Najgorsze były jednak upały.. chcesz wejść na blache bez okularów? Zapomnij! Chcesz poczuć orzeźwienie łykiem wody smakującej wtedy jak napój bogów? Proszę bardzo! Pamiętaj jednak, że woda ta leży już tyle, że zdążyła się nagrzać do takiego stopnia, że jest po prostu ciepła.. dlatego zawsze kupowaliśmy gazowaną jako, że przynosiła ona nieco więcej takiego "orzeźwienia". Chwilą wyczekiwaną przez cały dzień w pracy był powrót.. aale nie do domu, zawsze trzeba było zachaczyć o jakiś "market" wtedy ja mogłem pozwolić sobie na naprawdę orzeźwiający napój słodki typu coca-cola czy jakiś energetyk. Z pierwszego wyjazdu najgorszą chwilę pamiętam do dziś jakby to było wczoraj. Na dworze ponad 40 stopni, My już około dziesiątej godziny pracy, paląca blacha, piecząca skóra i żadnych perspektyw na przyszłość. Szczęście w nieszczęściu że Niemcy pozwolili mi zejść w ostatnich 30 minutach pracy do hali i usiąść w samochodzie bo byłem naprawdę na skraju wyczerpania do tego stopnia, że gdy tylko usiadłem widziałem część hali, która zaczyna się obracać jakby podali mi jakiegoś psychodelika, a żeby było lepiej. Praca toczyła się dalej, może zapodam Wam jakieś zdjęcie:
Tak się prezentuje hala na której pracowałem, a dla łakomych:
Co jak co ale to akurat było dobre, energetyki piłem litrami - aczkolwiek na dzień dzisiejszy z tym skończyłem i nie ruszałem żadnego już dobre 3 miesiące. Tak wspominam pierwszy tydzień/pierwsze zarobione 300 euro, a po co? po co to wszystko robiłem i dlaczego mimo tego, że chwilami chciałem już tylko płakać i skończyć z taką robotą której serdecznie nie polecam. W zasadzie to nawet ze sobą chciałem skończyć bo byłem (a nawet jestem) dzieciakiem z rozerwanej w części patologicznej rodziny a myślenie dopiero się we mnie kształtowało. Wszystko przez to co kochamy najbardziej, może niektórzy sobie nie zdają z tego sprawy ale dla mnie motocykle są naprawdę całym życiem a nawet mógłbym się pokusić o stwierdzenie że dzięki nim jestem jaki jestem bo jestem inny. Inni niż większość znudzonego społeczeństwa, należę do grona z którego jestem najbardziej dumny, ponieważ mój motocykl daje mi to czego w życiu nie miałem okazji skosztować - dużej rodziny i pełnej wolności.
Wypadów takich miałem chyba 3 czy 4, planuje opisać chociaż jeszcze jeden lub dwa z nich, a potem przejść do tego momentu w którym stałem się szczęśliwym posiadaczem mojej małej, ślicznej GS'ki. Jest to pierwszy blog jaki napisałem w życiu więc prosiłbym o podejście z lekkim dystansem i bardzo cenię sobię wszystkie rady jakimi możecie mnie obdarzyć, krytykę też zniosę:)
Tak więc POZDRO500 i do następnego wpisu.
Komentarze : 11
No pachol 😊 widzę że lecisz wciąż do przodu. Nie wiedziałem że będziesz pisać nic nie mówiłeś. Życzę Ci powodzenia i mam nadzieję że polatamy po wrześniu
Jak tylko zakupie moja xj
Cześć.
Wielki szacun za całokształt. Za to, że mając jak sam piszesz nie najlepsze fundamenty rodzinne udało Ci się jednak przetrwać . Mimo , że jak się domyślam nie było łatwo a otoczenie raczej nie Cie wspierało i nie rozpieszczało. Za to , że Ci się chciało ciężko pracować co wcale w dzisiejszych czasach nie jest takie oczywiste. Sam mam osiemnastoletniego syna więc wiem co mówię :) Szacun za to , że umiałeś utrzymać własny kurs w zupełnie innym środowisku. Jak byłem na studiach pływałem na praktykach z polskimi marynarzami i utrzymanie własnej tożsamości nie jest łatwe. Super , że udało Ci się pokonać wszystkie przeszkody i dopłynąć do celu. Czekam na następne wpisy. I jeszcze jedno . Uznanie, za prawdziwe podejście do swojej osoby a nie sprzedawanie na blogu wykreowanej fikcyjnej postaci bo dzisiaj wiele blogów już dawno przestało pełnić swoją pierwotną formę stając się narzędziem do zdobycia popularności lub kolejnej nagrody.
Pieknie napisane i takie prawdziwe. Wprawdzie na pierwszy motocykl zarobiłem w Polsce na gospodarstwie u ojca ale teraz mieszkam na stałe w Niemczech i po roku czasu udało mi się odłozyc na moją piekna 600 F4i. Jak masz w głowie dobry plan i cel w zyciu to jest latwiej szczegolnie ze na budowie w niemczech jest ciezko bo mam duzo znajomych w tej branzy. A milosc do motocykli to jest to wielkie uczucie ktore mozna sobie kupic praca wlasnych rąk. LwG💙👆
Pracowałem równie ciężko za granicą na swojego gsa wiec wiem co to znaczy😊Człowiek wtedy bardziej szanuje pieniądze i sprzęt zakupiony za nie.Pozdrawiam i aby do lata!!!😊
Dziękuję za miłe słowa:) jeśli potrzebujesz rad napisz je śmiało w komentarzu to postaram się odpowiedzieć na nie w następnym wpisie (sob/ndz) ewentualnie możesz napisać do mnie na k.pacholski59@gmail.com to załatwimy to prywatnie;)
To co napisałes to bardzo piękne... Nie pisze to na żarty... Ale naprawdę to jest tajne. Ja jestem dziewczyną i bardzo chciałabym mieć motocykl bo zakochalam się w tych maszynach. TAK! Na razie nie mam pieniędzy by kupić SB wymarzoną maszynę ( Yamaha R6) ale zrobię wszystko by spełnić moje marzenie. Odkładam pieniądze... Mama nadzieję że jak skończe 18lat (29.04.1999r.) to już będę miała to o czym marzę.Chciałabym od CB kilka rad, może choć trochę pomożesz mi w tym celu,który jest mym marzeniem.
Ps: Wiem nie napisalam tego poprawnie stylistycznie bo ja też tak jak Ty to powiedzialeś ,,ubogie slownictwo'', ale mam nadzieje że zrozumiałeś o co mi chodzi. ;)
Pozdrawiam ;3 ;*
Dokładnie, człowiek inaczej funkcjonuje jak wie do czego dąży, również pozdrawiam
Życie potrafi kreślić różne scenariusze.
Dobrze jest mieć w tym wszystkim wyraźny cel.
Pozdro :)
siemanko. wpis na czasie, bo po ostatniej imprezie również rozważam zupełną abstynencję :)
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Nauka jazdy (1)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)