Najnowsze komentarze
Trafiłam na twój kawałek przypadki...
RomekAtomek do: Jedno marzenie mniej
Hej, strasznie przepraszam, że tak...
Gitara i tak trzymać!
@normalny na moto - trochę więcej ...
KRETYN a takie filmy to że-na -da...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki

15.04.2017 21:47

Przedświąteczna awaria

Pierwszy problem z GS'em i Wielka Noc Holowania.

   Hej, na wstępie pragnę podziękować ekipie Ścigacz.pl - za ogarnięcie w końcu tej naszej blogosfery, chociaż obróciliście ją trochę do górny nogami jak GS ostatnio mój portfel to przynajmniej jest już stabilnie, no prawie..

   Ale co to mi się przydarzyło? Zacznijmy od początku.. był piękny niedzielny poranek, ja wypoczęty odsypianiem całej soboty po EDK, otrzymałem smutną wiadomość dotyczącą odwołania sesji, którą mieliśmy odbyć wraz z GS’em w poniedziałek (na potrzeby kanału, fp i bloga), no trudno pomyślałem, zrobimy to po świętach.. nie spodziewałem się tego, że to dopiero początek problemów, które mnie dzisiaj czekały. Bardzo chciałem pojeździć więc bez dłuższego myślenia wybrałem się w trasę, na liczniku miałem coś koło 260km więc nie za wesoło.. pojechałem do znajomej, zabrałem ją spod domu, gdzie po przejechaniu paru set metrów silnik zawołał przełączenia na rezerwę – tak też uczyniłem, niewinnie odżył na nowo lecz był jakoś dziwnie przymulony. Dojeżdżając do pierwszego skrzyżowania zgasł, co mu się prawie nigdy nie zdarzało. Pomyślałem, że może on tak po prostu już na tej rezerwie ma? na szczęście najbliższa stacja była w zasięgu wzroku, powoli dojechaliśmy i ja zadowolony zalałem łobuza praktycznie do pełna. Przełączam oczywiście kranik na „ON” i ku zdziwieniu za dużo się nie zmienia. Jakoś niby lepiej ale reakcja na gaz już nie ta sama. Wyjazd ze stacji, zgasł. Co jest? Może trzeba to jakoś przepalić? W końcu do domu mam 40km.. pomyślałem, tak zrobiłem, zaraz na zegarze gruboo ponad 89 (czyli 90!;)) no i jakoś to jedzie, wyprzedza, daje niby rade ale coś mi nie pasuje. Wystarczyło dojechać do miasta, żeby się w tym upewnić, pierwsze rondo: zgasł, drugie tak samo, za każdym zatrzymaniem wstydliwie odpychałem się na bok, klnąc na wszystko czemu teraz? Czemu mnie to spotyka? Czemu tyle pieniędzy wydałem na „profesjonalny” przegląd za prawie 1 000zł żeby teraz się tak męczyć? Miało być bezawaryjnie. Jakoś dojechaliśmy, oczywiście można się domyśleć, że mój dzień obrócił się do góry nogami, wizyta na siłowni i całkiem smaczny obiad nie pomógł.. nie mogłem się na niczym skupić, nie chciałem nic robić po prostu byłem cholernie przybity. Koleżankę trza było odwieźć – tego się obawiałem najbardziej.. chodź miałem nadzieje że jak se postał te parę godz to może jakoś magicznie się uzdrowi? Chciałem prosto pojechać do mechanika ale nie mogłem, ruszyliśmy więc w drogę gdzie z każdym km sytuacja się pogarszała, motocykl zaczął strzelać, wypadał z obrotów, krztusił się – no ewidentnie go coś bolało, a mnie jeszcze bardziej na samą myśl co z nim robię. Od wyjazdu praktycznie myślałem co by w tej sytuacji zrobić.. wymyśliłem, że zadzwonię do kumpla – może poratuje mnie samochodem? Akurat mieszkał prawie, że po drodze więc wystarczyło zjechać, zadzwonić i zmienić lekko kierunek.

   Ja, ubrany pięknie w kombinezon motocyklowy wsiadłem w masywnego Scenic’a, odwiozłem swoją koleżankę i wróciłem troszkę spocony ale przynajmniej na kołach. W międzyczasie tata mojego kumpla przejechał się moim GS’em do sąsiada gdzie dostał zjebke bo z gaźników ciekła po silniku benzyna i to dość intensywnie czego wcześniej nie zauważyłem, u mnie jak stał pod akademikiem było sucho, no cóż, pogorszyło się totalnie.

   Chwilę u nich przesiedziałem i około 22 stwierdziłem, że odwiozę motocykl do mojego zaufanego mechanika, kolegi, który robił mi wcześniej Yamahe DT, na szczęście gospodarze nie wypuścili mnie samego w obawie, że jeszcze się zapalę po drodze, próbowaliśmy wymyślić czy może udało by się skombinować jakąś przyczepkę czy cokolwiek ale ciężko z tym niestety więc trzeba było podjąć ryzyko i pojechać te 10-15km. Wyjeżdżamy wszystko „spoko” jeśli tak można to nazwać, gorzej było po paru kilometrach. GS’ek zgasł – co ciekawe wcześniej się śmialiśmy, że może paliwa mi braknąć i będę musiał pchać no więc oni pojadą za mną! Byli blisko, trzeba było pchać ale z paliwem.. wężyki wydawały się nie być zapchane – nic z nich nie kapało, w zasadzie to odpalił jeszcze ze 2 razy, przejechał jakieś kilkanaście metrów po czym akumulator padł. Stało się najgorsze, pchanie motocykla koło godziny 23! Ja osobiście padnięty po wczorajszej Ekstremalnej Drodze Krzyżowej (42km) na którą się wybrałem, ledwo dając rade przepchałem parę metrów po czym zmienił mnie tata mojego kolegi, ja usiadłem na chwilę do samochodu (kierowała jego mama – nie, ona nie pchała:p) i spytałem się czy nie mają linki holowniczej? Na co usłyszałem, że w sumie mają i nie głupi pomysł. Tak więc znalazłem się z powrotem na motocyklu, ciesząc się najbardziej ekonomiczną jazdą w życiu.. a gdy pomyślałem, że „gorzej być nie może” po paru metrach najechałem na ten sznur i go zerwałem.. już nie ważne, że prawie wywalając się z motocyklem, na szczęście GS’owi nic się nie stało. Sznur przewiązaliśmy i jechaliśmy dalej.. przed północą dotarliśmy na miejsce gdzie czekał na mnie brat mojego mechanika, który powiedział mu, że mogę potrzebować pomocy. Chwila rozmowy, było całkiem wesoło, odwieźli mnie do mojego akademika (parę km, mechanika mam na przedmieściach) i wylądowałem na łóżku, pamiętam, że trochę tam przesiedziałem zanim się przebrałem, zjadłem kolacje i poszedłem spać..


   Takim oto sposobem w poniedziałek zamiast na rekolekcje poszedłem na cały dzień do pracy a moje plany związane z vlogowaniem czy rozpoczęciem sezonu w Ostrowie zostały zawieszone;)

   Tak wygląda moja pierwsza awaria, jeśli miał ktoś podobnie zachęcam do opisania, może pocieszę się tym że ktoś inny miał gorzej?:p

   A tak poważnie to życzę Wam bezawaryjnego sezonu i nie polecam oddawać motocykla na przeglądy przedsezonowe do firmy, z którą nie mieliście nigdy styczności, bo naciągną Was na różne pierdoły a ostatecznie i tak będziecie musieli wrócić;) A co się dokładnie stało, to opowiem Wam jak już motocykl odbiorę, nie znam się niestety na mechanice moja wiedza kończy się na wymianie oleju, świec czy klocków (niestety)..

Oczywiście Życzę wszystkim zdrowych, wesołych i w towarzystwie najbliższych Świąt Wielkanocnych! :)

PooZDRO5oo

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz